Jedni błogosławili tramwaj jako istotny czynnik stymulujący rozwój miasta, drudzy – traktowali go jako zawalidrogę. Pod koniec XIX w. Wrocław stał się areną skomplikowanych procesów planistycznych i urbanistycznych, a kwestie organizacji transportu miejskiego zajmowały niezmiernie ważne miejsce.
Właśnie o tym opowie Tomasz Sielicki, który zajmuje się dziejami wrocławskiej komunikacji zbiorowej, podczas odczytu w ramach cyklu „O historii Wrocławia i Śląska inaczej” organizowanego przez Wrocławskie Towarzystwo Miłośników Historii. Badacz przedstawi wyniki swoich wieloletnich dociekań, które już niebawem znajdą swoje odzwierciedlenie w publikacji „Wrocławskie tramwaje konne”.
Odczyt obejmie najstarsze dzieje wrocławskich tramwajów, a więc organizację prywatnych przedsiębiorstw oraz szeroką dyskusję z ostatnich lat XIX wieku na temat powołania miejskiego przedsiębiorstwa tramwajowego. Na łamach lokalnej prasy oraz na posiedzeniach rady miejskiej bywało naprawdę gorąco. O tym, że wrocławskie tramwaje budziły emocje, niech świadczy fragment artykułu z gazety Breslauer Zeitung z 1890 r. (tłum. T. Sielicki):
„Obcy, którzy przybywają do Wrocławia, wrocławianie, którzy bywali w świecie, w różnych metropoliach, dziwią się, że nasza publiczność jest wobec swoich tramwajów niewymagająca.
Powolna jazda, długie minuty czekania na każdej mijance, późne rozpoczęcie ruchu pięciominutowego na linii Oderthor-Kleinburg, zbyt wczesne zakończenie ruchu wieczorem, czekanie na przystankach po 10-12 minut, gdy ma się pecha przegapić właśnie przejeżdżający wagon, niewystarczalność taboru w dni o nieco większej frekwencji, niedopasowanie taryfy, która dopuszcza, że jeden za 20 fenigów może pojechać tylko z Rynku do Kaiserpark, podczas gdy inny może za tę samą cenę i na tej samej trasie jechać z Königsplatz aż do wejścia do Scheitniger Park – to było już tak często omawiane, przeklinane, częściowo wyśmiewane, że działa już nużąco, powtarzanie tego znów od nowa. A jednak nadal jest konieczne wezwać dyrekcję, aby nie siedziała z założonymi rękami wobec ciężkich, nieustająco przeciw niej podnoszonych skarg. Stało się już aksjomatem wśród wszystkich ludzi we Wrocławiu, którzy muszą gospodarować czasem, a których w metropoliach jest bardzo wiele, aby nie jechać tramwajem, jeśli się komuś szczególnie spieszy. Wrocławska „okólna” ma się tak do berlińskiej, jak najpodrzędniejsza kolejka do kolei z wysoko rozwiniętym ruchem pociągów pospiesznych. To porównanie uznaje każdy bezstronny wrocławianin, ponieważ przez irytujące doświadczenia każdy znajduje jego potwierdzenie.”
Wykład odbędzie się we wtorek 23 maja 2017 r. o godzinie 18.00 w audytorium Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego przy ul. Szewskiej 49 (I piętro). Wstęp wolny.